Nawet Patrick Swayze i Keanu Reeves – gwiazdy kultowego Na fali – nie byliby gotowi na Surfera w wydaniu Nicolasa Cage’a, który tą rolą (ponownie!) umacnia swoją pozycję na aktorskim Olimpie. Cage wciela się w surfera pragnącego skorzystać z uroków jednej z australijskich plaż. Na drodze stają jednak żelazne reguły wiążące się z tym miejscem: choć bohater wychował się w okolicy, to od lat tu nie mieszka, a fale są tylko dla lokalnych mieszkańców. Po takim powitaniu każdy odwróciłby się na pięcie i jak najszybciej odjechał. Każdy, ale nie bohater Nicolasa Cage’a... Film Lorcana Finnegana, który wcześniej wyreżyserował Wiwarium, to opowieść o obsesji – tak potężnej, że może zupełnie zdominować czyjeś życie, o przeszłości, która pożera każdą szansę na szczęście, oraz o szaleństwie, o które bardzo łatwo w tym piekielnym upale. Niezawodny Cage krąży po wyschniętym na wiór parkingu, odpierając brutalne ataki surferów i wyrzucając z siebie improwizowane dialogi, które na festiwalu w Cannes doprowadzały widzów do łez. Po seansie z pewnością stwierdzicie, że słowa Finnegana z wywiadu dla „Variety” są jak najbardziej prawdziwe: Bez cierpienia nie ma surfowania.