„Porządkami czasowymi bawi się niczym klocuszkami w kostce Rubika. Jest przy tym zarazem efektowny i hipnotyzujący. Typowy Gomes” – tak Julia Palmowska na łamach Pełnej Sali zachwala Grand Tour, a my z przyjemnością wsiadamy do wagonu „Typowy Gomes”. To, co bowiem typowe dla portugalskiego mistrza, to prawdziwa magia kina – baśniowa, pełna słodkiej melancholii i mądrego humoru. Nagrodzone w Cannes za reżyserię Grand Tour od dziś można oglądać w polskich kinach. Rozsiądźcie się wygodnie – przed nami wspaniała podróż.
Nowe dzieło Gomesa zdążyło już niczym ekspres przemknąć przez ręce krytyczek i krytyków, którzy nie szczędzą dobrych słów pod adresem filmu:
Jeden z najbardziej niezwykłych filmów ostatniego festiwalu w Cannes (nagroda za reżyserię). Miguel Gomes wraca do stylistyki znanej z jego najsłynniejszego filmu Tabu. Grand Tour to osobliwa opowieść o narzeczonych, rozłączonych na azjatyckich rubieżach, która urzeka błyskotliwym połączeniem poetyckiego trawelogu z kinem drogi. Portugalczyk łączy współczesność z historią, humor z melancholią, refleksję nad kolonizatorską przeszłością z fascynacją azjatyckimi kulturami. Zabiera nas w dziką odyseję od Singapuru, przez Tajlandię, Wietnam i Filipiny, po Japonię i Chiny. Znajdziemy tu elementy kina niemego czy teatru cieni, a także sztuki uliczne, operę i medytację – to naprawdę fascynująca mieszanka. Gomes żongluje konwencjami i zmienia języki, często pozostawiając zagubionych bohaterów – „obcych” – poza kadrem. Może są tylko duchami zapomnianych kochanków? Kino z duszą, pełne zachwytu nad światem.