Czy strach też może być sztuką? Cóż, skoro stawiamy takie pytanie jako Nowe Horyzonty, to wiadomo, że odpowiedź będzie twierdząca. Dowód w sprawie: film Nieumarli, który już od najbliższego piątku, 8 listopada, trafi do repertuaru najlepszych kin w Polsce, w tym na ekrany Cinema City.
Zamiast ogranych jump scare’ów, twistów i wymyślnych narzędzi zbrodni, Thea Hvistendahl proponuje kameralną, klimatyczną opowieść o niezabliźnionych ranach z przeszłości; z gęstą, z ducha skandynawską atmosferą, która otacza nas od pierwszych minut seansu (oraz z gwiazdami skandynawskiego kina: Renate Reinsve i Andersem Danielsenem Lie).
Zdobywca Nagrody Specjalnej Jury na Sundance, melancholijny horror z duszą, będący adaptacją powieści Johna Ajvide Lindqvista Powroty zmarłych. W odpowiedzi na rozpacz i ból tytułowi „nieumarli” zjawiają się w opustoszałych domach, by znów spać w swoich łóżkach i pozwolić czesać włosy, bądź też przyjmują odwiedziny bliskich w szpitalu. Choć to zaskakująco spokojne i łagodne zombie, to o dreszcze przyprawia realizm, z jakim twórcy filmu prezentują ich pośmiertny stan, a ten jest nieszczególny, jak przystało na kogoś, kogo właśnie wykopano z grobu. Fabularny debiut Thei Hvistendahl w wysłużony gatunek tchnie nowe życie, bo czyniąc zombie bohaterami, przekierowuje naszą uwagę z żywych umarłych na martwych żywych – ludzi, którzy stracili najbliższych. To rozpacz, która alienuje, ból, który uniemożliwia nawiązanie kontaktu, cierpienie, które odbiera chęć do życia, poczucie winy, które dręczy bez końca – to wszystko czyni cię mieszkańcem egzystencjalnego limbo, prawdziwym upiorem. Pogrążone w letniej malignie Oslo też ma status zombie. A miasto latem, jak wiemy z kina, to miejsce szczególne.
Nieumarli to jeden z przykładów trwającego właśnie renesansu horroru. W jaki sposób ten gatunek wpisuje się w nurt kina artystycznego? Posłuchaj Podcastu Nowych Horyzontów o art horrorze, przygotowanego we współpracy z Velvet Spoon.